ludzie na ścieżce rowerowejWyobraź sobie, że jedziesz ścieżką rowerową. Na chodniku obok Ciebie dzieci na hulajnogach, seniorzy, piesi z psami. Sielanka. Aż nagle – świst. Mija Cię pojazd wyglądający jak rower, ale poruszający się jak motocykl. Bez pedałowania. Wyposażony w manetkę gazu. Z prędkością przekraczającą 50 km/h. Zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Brzmi znajomo? To nie pojedynczy incydent. To już niestety część miejskiej, rowerowej rzeczywistości – i warto się jej przyjrzeć.
Bo rower elektryczny to przyszłość mobilności – pod warunkiem, że nie przeistacza się w pojazd, który łamie przepisy.

Czym jest legalny e-bike?

Zacznijmy od faktów.

E-bike, czyli rower ze wspomaganiem elektrycznym, to środek transportu, który na dobre zagościł na polskich ulicach w ostatnich latach. Wraz z jego rosnącą popularnością pojawiła się potrzeba uregulowania prawna – zarówno w polskich przepisach, jak i normach unijnych.

Definicję e-bike’a znajdziemy w art. 2 pkt 47 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Aby pojazd mógł być uznany za rower wspomagany elektrycznie, musi spełniać wszystkie poniższe warunki:

✔ Silnik o maksymalnej mocy 250 W,

✔ Wspomaganie tylko podczas pedałowania – nie ma mowy o samodzielnym napędzie czy manetce gazu,

✔ Odcięcie wspomagania przy prędkości 25 km/h – po przekroczeniu tej prędkości silnik musi automatycznie przestać działać,

✔ Zasilanie prądem do 48 V,

✔ Szerokość pojazdu nieprzekraczająca 0,9 metra,

✔ Pojazd napędzany przede wszystkim siłą mięśni użytkownika.

Co ciekawe, zgodnie z przepisami europejskimi (norma EN 15194), sposób odcięcia wspomagania przez silnik również podlega regulacjom. Jeśli rower posiada wyłącznik wspomagania, silnik musi przestać działać w ciągu maksymalnie 5 metrów od przekroczenia prędkości 25 km/h. W przypadku braku takiego wyłącznika – odcięcie powinno nastąpić jeszcze szybciej, w ciągu 2 metrów.

Dlaczego to wszystko ma znaczenie?

Ponieważ tylko spełniający powyższe kryteria pojazd uznawany jest w świetle prawa za rower. A co za tym idzie – może poruszać się po ścieżkach rowerowych, nie wymaga rejestracji, prawa jazdy, ubezpieczenia OC ani kasku (choć ten ostatni zdecydowanie warto nosić!).

Każde odstępstwo od tych parametrów – moc silnika powyżej 250 W, obecność manetki gazu, brak pedałowania – oznacza, że mamy do czynienia z motorowerem. A to już zupełnie inna kategoria pojazdów, objęta innym reżimem prawnym i innymi obowiązkami dla użytkownika.

Co NIE jest e-bike’iem?

Jeśli widzisz „rower”, który:

✔ jedzie bez pedałowania (wyposażony w manetkę gazu),

✔ pędzi powyżej 25 km/h,

✔ ma silnik o mocy 500 W, 1000 W, a nawet więcej,

…to nie jest e-bike. To motorower.

A motorower:

✔ musi być zarejestrowany – oznacza to wizytę w Wydziale Komunikacji (np. Urzędzie Miasta lub Starostwie Powiatowym), złożenie wniosku, okazanie świadectwa homologacji, potwierdzenia opłacenia podatku, dowodu osobistego oraz wykupionego OC;

✔ musi posiadać tablicę rejestracyjną oraz dowód rejestracyjny, który należy wozić przy sobie;

✔ może być prowadzony wyłącznie przez osobę z prawem jazdy kat. AM lub wyższym;

✔ wymaga jazdy w kasku.

Kiedy taki pojazd porusza się po ścieżce rowerowej – łamie prawo. A co gorsza, zagraża innym.

motorower

Gdzie zaczyna się zagrożenie?

To nie są puste słowa. W 2023 roku w Krakowie policja zatrzymała kuriera na pojeździe z silnikiem 1400 W, z manetką gazu i bez jakichkolwiek dokumentów. Prędkość? Ponad 50 km/h. Pojazd – niezarejestrowany. Kierowca – bez uprawnień. Miejsce? Ścieżka rowerowa.

A przecież nie trzeba wypadku, by mówić o niebezpieczeństwie. Wystarczy chwila nieuwagi, dziecko na przejściu, starsza osoba z laską. Ktoś się potknie, ktoś zahamuje za późno. Ryzyko rośnie z każdym takim pojazdem.

E-bike to nie wróg. Wróg to brak zasad

Rower elektryczny to prawdziwa rewolucja w miejskim transporcie – szczególnie dla tych, którzy dotąd z roweru rezygnowali.

Dla wielu seniorów to szansa, by znów samodzielnie pojechać na zakupy, odwiedzić znajomych czy po prostu ruszyć w trasę bez obaw, że zabraknie sił na powrót. Dla młodych rodziców e-bike to realna alternatywa wobec samochodu – pozwala sprawnie przemieszczać się z dzieckiem w foteliku lub przyczepce rowerowej, bez stresu związanego z parkowaniem czy staniem w korkach. A dla osób pracujących w mieście to codzienne narzędzie – umożliwia szybki dojazd do biura bez tłoku w komunikacji i bez męczącego wysiłku, który często odstrasza od jazdy klasycznym rowerem.

Rower ze wspomaganiem elektrycznym nie zmusza do rezygnacji z wygody – ale daje coś więcej: niezależność i radość z ruchu, której nie da ani samochód, ani tramwaj.
Nie demonizujmy technologii – demonizujmy brak odpowiedzialności.

Uwaga na mandaty! Rowerzysta też odpowiada za wykroczenia

Osoba poruszająca się rowerem elektrycznym – o ile pojazd spełnia wymogi ustawy – jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego. Oznacza to także obowiązek przestrzegania przepisów kodeksu drogowego.

Za wykroczenia grożą mandaty – i to całkiem dotkliwe. Oto kilka przykładów:

✔ Jazda po ścieżce rowerowej pojazdem niespełniającym definicji roweru elektrycznego: Mandat może wynosić od 20 do 3000 zł, w zależności od okoliczności i decyzji funkcjonariusza. 

✔ Przekroczenie dozwolonej prędkości: Mandaty za przekroczenie prędkości przez rowerzystów są analogiczne do tych dla kierowców pojazdów mechanicznych. Na przykład, przekroczenie prędkości o 21–25 km/h skutkuje mandatem w wysokości 300 zł i 5 punktami karnymi.

✔ Przewożenie nietrzeźwego pasażera: Mandat w wysokości 500 zł .

✔ Brak wymaganego wyposażenia (np. świateł, odblasków): Kara wynosi 500 zł. 

✔ Jazda bez uprawnień pojazdem zakwalifikowanym jako motorower: Mandat może wynosić od 1500 do 30 000 zł, w zależności od sytuacji i decyzji sądu. 

✔ Jazda po chodniku motorowerem: Minimalna kara to 1500 zł oraz 8 punktów karnych. 

✔ Jazda w stanie nietrzeźwości: Mandat wynosi co najmniej 2500 zł.

Wnioski? Nieznajomość prawa nie chroni przed mandatem – ale znajomość przepisów może ochronić Ciebie i innych uczestników ruchu. Zanim więc ruszysz w trasę, upewnij się, że Twój e-bike jest legalny, a Ty znasz swoje obowiązki.

zielone światło dla rowerów

Chcesz mieć elektryka? Świetnie. Ale z głową.

Jeśli rozważasz zakup – upewnij się, że rower:

ma certyfikat EN15194,

silnik nie przekracza 250 W,

nie ma manetki gazu,

wspomaga tylko podczas pedałowania.

Taki rower elektryczny może w 100% legalnie poruszać się po ścieżce. Bezpiecznie – zarówno dla Ciebie, jak i dla innych.

Myślisz o konwersji? Pomyśl dwa razy

Masz swój ukochany rower – lekki, prosty, idealnie dopasowany? Taki, który sprawdza się od lat? I nagle pojawia się myśl: „a może by go tak… przyspieszyć?”. Przecież w internecie są gotowe zestawy, które obiecują cuda. Więcej mocy, większy zasięg, więcej „frajdy z jazdy”.

Ale zanim wyciągniesz narzędzia, zastanów się:
Czy zestaw, który kupujesz, spełnia normy bezpieczeństwa?
Czy będziesz wiedzieć, jak zamontować baterię, silnik, sterownik?
Co, jeśli nie będzie działał hamulec?
A jeśli ładowarka wywoła pożar w kuchni?

Tak – to się zdarza. W Berlinie i Manchesterze doszło do poważnych pożarów mieszkań właśnie przez ładowanie baterii z niecertyfikowanych zestawów do konwersji.

I jeszcze jedno: jeśli wpadniesz na pomysł, żeby nie tylko dołożyć napęd, ale też zdjąć ogranicznik 25 km/h, to nie tylko narażasz się na ryzyko techniczne. W tym momencie przestajesz być użytkownikiem roweru elektrycznego. Twój pojazd – formalnie – staje się motorowerem. A to oznacza, że zgodnie z prawem powinien być zarejestrowany, ubezpieczony, prowadzić go może osoba z prawem jazdy, a jazda po ścieżce rowerowej staje się po prostu nielegalna.

Nie każdy zestaw do konwersji jest problematyczny. Ale domowa „garażowa inżynieria” bez wiedzy, norm i certyfikatów to realne zagrożenie. I nie tylko dla Ciebie. Dla Twoich sąsiadów, dzieci, przechodniów. Dla całej wspólnej przestrzeni, w której rowery – te prawdziwe – mają swoje miejsce.

rower pędzący po mieście po ciemku

Warszawa zaczyna działać

Dobra wiadomość? W 2024 roku warszawska Straż Miejska i Policja rozpoczęły kontrole elektrycznych rowerów. Funkcjonariusze zatrzymują pojazdy, sprawdzają moc silnika, sposób działania wspomagania oraz obecność manetek gazu. To reakcja na rosnące obawy mieszkańców, którzy coraz częściej zgłaszają niepokój związany z bezpieczeństwem na ścieżkach rowerowych – szczególnie w kontekście nielegalnych e-bike’ów poruszających się z nadmierną prędkością.

To dopiero początek, ale ważny krok.

W innych polskich miastach również podejmowane są działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Przykładem jest Łódź, gdzie wprowadzono mobilne stanowiska testowe. Dzięki nim strażnicy miejscy mogą na miejscu zweryfikować parametry techniczne rowerów elektrycznych – moc silnika, obecność manetki gazu czy działanie wspomagania. Umożliwia to szybką identyfikację nielegalnych pojazdów i zastosowanie sankcji.

To pokazuje, że samorządy zaczynają traktować problem poważnie. Wprowadzenie takich rozwiązań to realny krok w stronę bezpieczniejszych ścieżek rowerowych. I przykład, który warto powielić.

Europa daje przykład – zdecydowane działania przeciwko dzikim e-bike’om

W wielu krajach europejskich nielegalne e-bike’i to nie tylko temat debat, ale konkretne działania. 

W Holandii, która uchodzi za rowerowe eldorado, od 2024 roku funkcjonują mobilne stanowiska testowe. Policjanci mogą na miejscu zbadać parametry roweru – moc silnika, ogranicznik prędkości, sposób działania wspomagania. Jeśli pojazd nie spełnia wymogów normy EN 15194, właściciel otrzymuje mandat nawet do 400 euro, a rower trafia na lawetę (zostaje czasowo skonfiskowany do dalszych oględzin).

W Danii i Niemczech również nie ma miejsca na dowolność. Rower elektryczny, który przekracza 250 W mocy, automatycznie kwalifikuje się jako motorower. Musi być zarejestrowany, ubezpieczony, prowadzony przez osobę z prawem jazdy i obowiązkowo wyposażony w kask. W Niemczech i Francji służby regularnie kontrolują pojazdy przypominające e-bike’i – a nielegalna jazda po ścieżce kończy się nie tylko mandatem, ale i zakazem dalszej jazdy.

Francuzi planują dodatkowo wprowadzenie centralnego rejestru pojazdów wspomaganych elektrycznie – by ograniczyć czarny rynek zestawów do konwersji.

Wspólny mianownik? Jasne zasady i ich egzekwowanie. Bez wyjątków.

Co możesz zrobić?

Jesteś rowerzystą, pieszym, rodzicem, mieszkańcem? Masz wpływ. I to większy, niż myślisz.

 Sprawdź, co kupujesz – pytaj sprzedawcę o moc silnika, obecność manetki gazu, certyfikat EN15194.

 Nie przerabiaj roweru „na oko” – zestaw z internetu może kosztować więcej niż 1000 zł. Nie tylko w portfelu, ale i zdrowiu – Twoim lub cudzym.

 Zgłaszaj – jeśli widzisz e-bike pędzący 50 km/h po chodniku, poinformuj straż miejską lub policję. Możesz to zrobić przez miejską aplikację, np. Warszawa 19115.

 Rozmawiaj – wielu ludzi nie wie, czym różni się legalny e-bike od motoroweru. Wyjaśniaj. Uświadamiaj. Tłumacz.

Każda taka rozmowa może sprawić, że będzie bezpieczniej. A rowerowa rewolucja nie stanie się miejską anarchią.

ludzie na rowerach w mieście

Na koniec: rower elektryczny to przyszłość – o ile wszyscy gramy według tych samych, uczciwych zasad

Rower elektryczny to fantastyczny środek transportu, które ułatwia życie i daje radość z jazdy. Ale tylko wtedy, gdy wszyscy gramy według tych samych, uczciwych zasad. Bo ścieżka rowerowa to nie tor wyścigowy. A wolność na dwóch kółkach nie może oznaczać zagrożenia dla innych.

Jeśli kochasz rowery – dbaj o to, żeby były bezpieczne. Dla Ciebie. I dla innych uczestników ruchu.

 

 

Źródła: