Tym razem nie o produkcie, nie o serwisie. Tylko o rodzinnej wycieczce i tej mniej oficjalnej stronie Wygodnego Roweru – tej, której na co dzień nie widzicie.

Bo wiecie… nie samą pracą człowiek żyje – choć jeśli pasją są rowery, to trochę trudno się od nich oderwać, nawet po godzinach ;) Po pracy część z nas nadal jeździ – ale tu tempo dyktują dzieciaki, a w koszyku częściej ląduje termos z herbatą niż bidon z izotonikiem…
Jeździmy rodzinnie całkiem sporo i pomyśleliśmy, że szkoda byłoby tego nie pokazywać – może ktoś z Was złapie rowerową zajawkę albo zarazi nią swoje dzieci. A jeśli już ją macie – to może znajdziecie tu inspirację na nową trasę.

Ten wpis powstał właśnie z jednej z takich rodzinnych wypraw. Możecie ją spokojnie powtórzyć, a jeszcze lepiej…pojechać po swojemu.

lasy karczewskie

Czas start!

Tak więc ruszyliśmy – w jedną z niewielu pogodnych niedziel tej wiosny ;-) Spakowaliśmy rowery i obraliśmy kierunek: południowy wschód od Warszawy. Wstyd się przyznać, ale choć Świder i Otwock znamy całkiem nieźle, to na rowerze z dzieciakami odkrywaliśmy te okolice… po raz pierwszy. I to był strzał w dziesiątkę.

Od razu uprzedzamy – nasze dzieci to zaprawieni w bojach mali rowerzyści, więc trasa – jak na rower z dziećmi – była dość konkretna. Ale spokojnie – możecie ją łatwo podzielić na krótsze odcinki. Teren jest wdzięczny, ścieżki szerokie, niezatłoczone (to nie ścieżka nad Zegrze, wzdłuż Wisły czy na Gassy…), a lasy karczewskie mają swój nieoczywisty urok. Jest spokojnie, zielono i pachnie sosną.

Bo Otwock, Karczew i Świder to nie takie zwyczajne przedmieścia Warszawy. Wystarczy 40 minut autem (albo pociągiem – co jest plusem dla niezmotoryzowanych) i lądujemy w sosnowym lesie poprzecinanym szerokimi, wygodnymi ścieżkami. Takim z mikroklimatem, który jeszcze przed wojną przyciągał do Świdra i Otwocka tłumy warszawiaków – i ten klimat letniska czuć tutaj do dziś.

trasa w asach karczewskich

Etap 1: Józefów – kawa, lody i start dnia

W drogę ruszyliśmy z klasycznym przystankiem w Józefowie, w naszej ulubionej cukierence u Babci Heli. Zawsze do niej wstępujemy, gdy jesteśmy w okolicy. Jeśli jeszcze nie znacie – nadróbcie koniecznie. Kawa, lody i przepyszne ciasta, – miejsce trzyma poziom od wielu lat.
Posileni, dojechaliśmy do Otwocka – na start wyprawy wybraliśmy Park Miejski przy ul. Andriollego, z wygodnymi miejscami parkingowymi, tuż przy pumptracku i budce z lodami w lokalnym „świdermajerowym” stylu.

Ledwie wysiedliśmy z auta, a dzieciaki już rwały się do jazdy – pumptrack przy parku wyglądał zbyt kusząco, żeby go tak po prostu minąć, ale szybko się dogadaliśmy: najpierw trasa, potem lody i hopki.

Etap 2: Z Otwocka w las – zielony start i pierwsze kilometry

Ruszamy wygodną ścieżkę rowerową kierunku Karczewa. Po chwili mijamy lokalny cmentarz i wjeżdżamy głębiej w las. Droga prowadzi wygodnym, szerokim szutrem – idealnym nawet dla tych, którzy jadą z przyczepką albo na rowerze miejskim. Zero stromych podjazdów, nie ma tłoku i technicznych przeszkód. Tylko lekko chrzęszczący żwir pod kołami i zapach sosen wokół.

Po kilkunastu minutach docieramy do pierwszego punktu na naszej mapie – starego cmentarza żydowskiego w Karczewie-Anielinie. Założony w XIX wieku, przez lata był główną nekropolią lokalnej społeczności żydowskiej. W czasie wojny został zdewastowany, ale wiele nagrobków przetrwało. Kamienne macewy z hebrajskimi inskrypcjami robią wrażenie, nawet jeśli zatrzymujecie się tylko na chwilę. 

cmentarz zydowski karczew

cmentarz zydowski

cmentarz zydowski

cmentarz zydowski

Żeby tu dotrzeć, trzeba na moment zboczyć z głównej drogi w stronę leśnej, nieutwardzonej ścieżki. Jeśli jedziecie z przyczepką, będzie trochę gimnastyki – korzenie, krzaki, odrobina piachu – ale spokojnie – dacie radę. Pierwsza lekcja historii za nami.

Etap 3: Rezerwat „Na Torfach” – dzika natura tuż pod Warszawą

Dalej trasa prowadzi nas w stronę Rezerwatu przyrody „Na Torfach” im. Janusza Kozłowskiego – miejsca, które zachwyca dzikością i spokojem. Zjeżdżamy z głównej ścieżki, zostawiamy szutrowy trakt i rowery, i wchodzimy na drewnianą kładkę. Otaczają nas gęste zarośla. Jeszcze kilka metrów i jesteśmy nad wodą.

Przed nami ciche jezioro ukryte wśród torfowisk – z pomostu widać taflę wody, szuwary i kilka gatunków ptaków. Dzieciaki zachwycają się żabami stacjonującymi tuż przy pomoście. 

torfowisko Otwock

torfy-Otwock

jezioro-Otwock

rezerwat-Otwock

Przy zejściu z kładki stoi kilka pniaków – zrobiono z nich ławeczki, na których można przysiąść, zrobić sobie chwilę przerwy, coś przekąsić jeśli macie ochotę. Dla wielu to właśnie torfowiska będą najlepszym miejscem, żeby się zatrzymać, odpocząć i zawrócić. Dalej trasa robi się już nieco bardziej wymagająca, bo…

Etap 4: Bunkry Dąbrowiecka Góra – podróż w czasie

…po drodze na torfy, na jednym ze skrzyżowań dzieci wypatrzyły tabliczkę z napisem „Bunkry”. I wtedy torfy mogłyby dla nich równie dobrze nie istnieć. Zaczęło się: „Kiedy będą te bunkry?”,  „Ale my wolimy na bunkry!”, „Daleko jeszcze?”, „A możemy tam teraz?”. Nie było przebacz.

Plan był inny, ale widząc ich ekscytację, po krótkim odpoczynku na torfowiskach – zawróciliśmy. I wiecie co? Było warto.

bunkry pod Otwockiem

To jedno z najlepiej zachowanych miejsc tego typu w okolicach Warszawy. Dąbrowiecka Góra była częścią tzw. Przedmościa Warszawa – systemu umocnień budowanego przez Wojsko Polskie tuż przed II wojną światową, by bronić dostępu do stolicy.
Schrony są w zaskakująco dobrym stanie – już z zewnątrz robią wrażenie, ale dopiero w środku czuć, jak to musiało wyglądać naprawdę. Są wąskie przejścia, ściany pamiętające lata 30., spiżarnia, zachowane detale. Dzieci były zachwycone – my zresztą też.

w bunkrze-Otwock

środek bunkra

Mieliśmy też szczęście – trafiliśmy na miłego pana z grupy rekonstrukcyjnej, który odpowiedział na chyba wszystkie możliwe pytania o życie codzienne żołnierzy w bunkrze. Jak jedli? Jak spali? Czy mieli toalety? Można się było na chwilę przenieść w czasie – i to bez efektów specjalnych :-)

Dojazd do bunkrów to już trochę inna bajka – ostatni odcinek to piaszczysta leśna ścieżka, która potrafi dać w kość. Jeśli jedziecie z przyczepką albo dzieci mają słabszą kondycję, trzeba to wziąć pod uwagę – tu nie ma asfaltu ani szutru, momentami tylko miękki piach, który potrafi zatrzymać koło w miejscu.

piasek na drodze

A to dlatego, że w bezpośrednim sąsiedztwie bunkrów znajdują się wydmy(!). W środku lasu wygląda to jak mini pustynia. To wydmy śródlądowe, pozostałość po epoce lodowcowej, która ukształtowała ten teren tysiące lat temu. Krajobraz wokół bunkrów robi wrażenie – piaszczyste pagórki, charakterystyczne ukształtowanie terenu i sosny rosnące na piasku tworzą klimat zupełnie inny niż wcześniej na trasie.

Etap 5: Las i wielki głód na finiszu

Nie możemy odmówić sobie jeszcze kilku pętli po lesie – wąskie ścieżki w okolicy bunkrów aż się proszą o eksplorację. Zjazdy, podjazdy, trochę kręcenia bez celu. Momentami czujemy się jak na singletracku. W końcu jednak wracamy w stronę Otwocka, gdzie czeka nas upragniony obiad i… obiecany pumptrack.

Dzieciaki rzucają tylko szybkie “możemy jeszcze chwilkę?” i znikają. My siadamy na ławce, patrzymy na licznik – 34 km. I wiecie co? Czujemy, że w tych lasach i ścieżkach kryje się jeszcze sporo do odkrycia. Świder, Karczew, Józefów – zdecydowanie wrócimy!